Ale po kolei.
- Popychany resztkami humanizmu wzmocnionymi przez prośbę moich bliskich o oddanie krwi dla innych bliskich tychże krewnych znajomych (wow, ale konstrukcja mi wyszła) udałem się do najbliższego a przynajmniej najlepiej drogowo skomunikowanego z moją wsią Wyszkowa. Podróż oczywiście poprzedziłem wizytą na stronach PCK w celu wyboru placówki, poznania jej adresu i godzin aktywności. Jakież było moje zdumienie gdy docierając na miejsce zastałem ambulatorium w demontażu. Demontażu mocno zaawansowanym gdyż jak mnie poinformowano rozpoczął się tenże z dniem 1 października br. Cóż okazało się, że utrzymanie punktu krwiodawstwa jest nierentowne. SIC! A ma takie być? Może krew powinna zostać towarem sprzedawanym na giełdzie czy może lepiej na licytacji w stylu Allegro? Jednym słowem dostałem kosza, ja ale i dwustu czynnych krwiodawców z terenu Wyszkowa i okolic. Tych z terenu Wyszkowa poinformowano kartką papieru przylepioną do drzwi z podziękowaniem za dotychczasową współpracę. Mnie nie poinformowano bo aktualizacja strony www to zbyt duży wysiłek a może procedura jest zbyt skomplikowana i wymaga akceptacji jakiegoś urzędnika a może wielu takowych? Krwi nie oddałem a osoba potrzebująca tej krwi nie otrzymała. Ile takich przypadków miało miejsce i gdzie w tym wszystkim jest Państwo? Dodam tutaj tylko, że w Warszawie takich punktów jest podobno pięć - podobno bo taka informacja jest na stronie, czynnych podobno jest trzy - podobno bo taką informację otrzymałem od Pani laborantki w Wyszkowie. Podobno, bo pomimo krwi w nadmiarze i ludzkich odruchów także, czasu nadmiarem nie dysponuję i nie zamierzam prowadzić poszukiwań aktywnego punktu krwiodawstwa.
- Pytałem gdzie w takiej sytuacji znajduje się państwo? Byłem niedawno na ciekawym seminarium dotyczącym teorii instytucji i na pytanie zadane przez jedną z uczestniczek, o przyczyny kryzysu prowadzący tj. Prof. Pańków wskazał "nadprodukcję urzędniczą" w instytucji jaką jest państwo. Poniekąd zgadzadzam się z tą tezą choć w mojej ocenie struktura instytucji państwa jest już wynikiem, pochodną pewnych zaniechań na poziomie instytucji rodziny. Generalnie, o ile kryzys może być wynikiem stosunku ilości "osób produktywnych" do "osób na urzędach" o tyle w przypadku państwa i wypełniania przez nie swoich powinności nie mówiłbym już o upadku ale o pewnej formie działalności zbrodniczej skierowanej przeciwko obywatelom, którym odmawia się prawa dostępu do lekarzy, prawa dostępu do leków czy wreszcie prawa do pomocy sobie nawzajem. Zbyt radykalnie?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz